Apple zabrał głos w debacie o "prawie do naprawy"

W połowie lipca w USA ruszyła debata o „prawie do naprawy". Rozmowy dotyczyły zmian w przepisach, które dadzą konsumentom większą kontrolę nad tym, gdzie mogą naprawiać swoje urządzenia. Obecnie już w ponad 20 stanach rozważane jest wprowadzenie prawa regulującego takie kwestie. W sprawę zaangażowała się też Federalna Komisja Handlu.
W sieci pojawił się komentarz rzecznika Apple, który wypowiedział się na temat wprowadzenia w iPhone'ach skryptu blokującego monitorowanie stanu akumulatora w przypadku jego wymiany w nieautoryzowanym serwisie. Motywy firmy wyjaśnia dziennikarz serwisu CNET, Dan Ackerman. Firmie chodzi o „ochronę klientów przed uszkodzonymi, złej jakości lub zużytymi akumulatorami, które mogą prowadzić do problemów z bezpieczeństwem lub wydajnością".
Apple zdaje sobie sprawę, że rzeczywiście wprowadzone ograniczenie degraduje nieco możliwości korzystania z telefonu. Firma walczy jednak w ten sposób o swoje interesy: „W wielu przypadkach takie prawo wymagałoby dostarczenia potrzebnych części, a także oprogramowania, instrukcji i podręczników, które często są objęte tajemnicą handlową." Apple obawia się też utraty kontroli nad procesem, bo prawo umożliwi naprawę elektroniki w dowolnym miejscu bez utraty gwarancji.
Z drugiej strony, jak zauważył rozmówca Ackermana, na taką sytuację naraziła firmy ich własna polityka. „Kiedyś łatwo było wymontować baterię z telefonu i wymienić ją. To samo z laptopem. Obecnie nie da się tego zrobić."
fot. Asif Ikbal Bhuiya, Pixabay