Test głośnika Lamax Sentinel SE-1
Większą cześć obudowy urządzenia pokrywa guma, a za integralność konstrukcji odpowiadają duże śruby wykorzystane też jako element designu. Przedni i tylny panel nie są dodatkowo zabezpieczone, na uszkodzenie podatna jest też szybka przykrywająca diodę umieszczoną z boku obudowy. Dioda pełni dodatkowo rolę latarki o dość słabym i mocno rozproszonym snopie światła. Nie dość staranne wykończenie spodu urządzenia sprawia, że konstrukcja lekko się chybocze pod wpływem naciskania przycisków znajdujących się u góry obudowy.
Zaślepka przykrywająca wszystkie porty skrywa także włącznik zasilania. Dostęp do niego jest więc utrudniony, a on sam mógłby być większy i nie działać tak ciężko. Klawisze sterowania głośnością służą jednocześnie do przełączania utworów (należy wcisnąć je jeden raz), co czasem prowadzi do pomyłek. Sprzęt może odtwarzać utwory z karty SD, wejścia liniowego i radia – na górnym panelu umieszczono przełącznik źródła dźwięku. Pracy głośnika towarzyszą bardzo donośne komunikaty głosowe, a ich głośności nie można regulować. Również po wyłączeniu urządzenia poziom głośności muzyki wraca do domyślnej wartości.
