Zoom w coraz większych opałach
Popularność komunikatora Zoom mocno mu zaszkodziła.
Twórcy programu nie spodziewali się, że w obliczu szerzącej się pandemii tak szybko zyska on znaczącą popularność. Teraz toną niestety w morzu problemów. Ostatnio pojawia się coraz więcej informacji o zakazach używania Zooma, a teraz jeszcze zdarzył się spory wyciek danych.
Dane na sprzedaż
Pomimo dodania przez twórców aplikacji kolejnych zabezpieczeń, które mały zatrzymać tzw. Zoombombing (masowe włamania, których autorzy zakłócali konwersacje innych, nawiązując do dżihadu lub transmitując pornografię), na głowę twórców Zooma spadł właśnie kolejny problem. W sieci wylądowała paczka z danymi 530 tys. użytkowników serwisu.
Znane hasła
Trudno oszacować, czy jest to wyłącznie wina Zooma, bo – jak donoszą eksperci ds. cyberbezpieczeństwa – wyciek wynika z zastosowania przez użytkowników starych haseł używanych w innych witrynach. Faktem jest jednak, że zidentyfikowano w internecie hakera sprzedającego niemal za bezcen dane logowania do komunikatora. Dane zostały już odkupione przez badaczy za symboliczną opłatą, co zmniejszyło ryzyko ich wykorzystania.
Zagrożenie
Na liście znalazły się informacje pochodzące od wielu instytucji bankowych czy edukacyjnych. To nie pomaga twórcom aplikacji, od których powoli odwracają się kolejne firmy i instytucje. Wiarygodność stosowanych przez komunikator zabezpieczeń podały już w wątpliwość urzędy w Wielkiej Brytanii oraz USA. Wątpliwości związane z Zoomem mają też instytucje w Niemczech oraz na Tajwanie – w tym ostatnim przypadku problematyczne jest zwłaszcza przekierowywanie ruchu sieciowego do Chin. Autorzy Zooma przyznali się już do tego błędu i go naprawili, to jednak pokazuje tylko, że cała infrastruktura ma poważne luki.
Singapur też mówi 'nie'
Kolejnym państwem, które oficjalnie zakazało wykorzystywania Zooma w szkolnictwie, jest Singapur. Władze państwowe wyraziły zaniepokojenie z powodu włamań w czasie zajęć i udostępniania treści pornograficznych oraz obrażania uczennic wulgarnymi komentarzami. Oprócz zakazu korzystania z komunikatora sprawa trafiła też w ręce policji.
fot. Pixabay